
Posiadłość Kuncewiczów w Kazimierzu Dolnym zajmowała kiedyś obszar ponad 2 hektarów. W tej chwili ogród jest o połowę mniejszy: najpiękniejszą jego część Witold Kuncewicz sprzedał. Jego ojciec kupił tę ziemię w latach dwudziestych XX wieku. Był wziętym adwokatem, więc wzniesienie czternastopokojowego skanalizowanego domu leżało w jego możliwościach. „Willa pod Wiewiórką” jest okazałą siedzibą, stosownie do potrzeb inicjatora:
„[…] ja gruby z natury, lubię duże pokoje i wolną przestrzeń. […] miałem opozycję, przede wszystkim pana architekta: >Panie Jerzy, jak to przyjemnie w takim malutkim pokoju z ukochaną kobietą stale być tak blisko, żeby było ciepło”. Ja powiedziałem, że z ukochaną kobietą wolę być w dużym pokoju, żeby było ciepło. I w ten sposób zrobiliśmy dom, taki, jaki wygląda.<

Ogrodem zajęła się Maria Kuncewiczowa: „[…] był wprawdzie pełen dorodnych takich drzew owocowych, dosyć już starych, ale poza tym zarośnięty pokrzywami, lebiodami: raczej uroczysko niż ogród. Mieliśmy też lasek brzezinowy – zresztą ta konfiguracja do dzisiaj istnieje – i ten brzeziniak, zwłaszcza na jesieni, jest prześliczny.
Trzeba było coś zrobić z opuszczonym ogrodem. Mieszkaliśmy niedaleko od Puław, gdzie do tej pory istnieje instytut ogrodniczy, a wtenczas był on w wielkim rozkwicie – cieszył się sławą ogólnokrajową. Pojechałam czym prędzej do Puław, żeby tam się poradzić specjalistów. […] Przedstawiono mnie pani Kulczyckiej: to była jedna z tych głównych tam ogrodniczek, nauczycielek rzemiosła ogrodniczego. No i kiedy rozmawiałam z nią na korytarzu instytutu, przeszedł obok starszy pan bardzo pięknej powierzchowności i zatrzymał się, i zaczął słuchać, o co nam chodzi. Okazało się, że tym panem był profesor Jean Thadee Emmanuel Dybowski, który po wybuchu niepodległości zażyczył sobie powrotu do kraju swoich przodków.”

Profesor Dybowski, słynny botanik i podróżnik , pokierował aranżacją ogrodu. Wkrótce dostarczył plan zagospodarowania ogrodu (niestety, niezachowany). Kuncewiczowa opowiada (lata 80. XX wieku):
„Obejrzał grunt, uznał że to jest teren bardzo interesujący dlatego, że zawierał i pochyłości, i wzniesienia, i dołki, co do których od razu miał wizje, jak je ukwiecić, co z tego zrobić. […]
– To wszystko wysiejemy nasturcjami,
– Tu będzie alejka malwowa
– A tutaj będzie aleja floksowa, tu zrobimy trawnik itd. itd.”
I dużo zawdzięcza ten nowy ogród pani Marii Śliwińskiej, ówczesnej właścicielce majątku Antopol, który obecnie, koło Nałęczowa jest PGR-em. Oni mieli wzorowy majątek z prześlicznymi szkółkami i te wspaniałe jodły, które tu stoją koło domu teraz, różne krzaki ozdobne, to wszystko się zawdzięczamy Śliwińskim.”
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…