Daily Archives: 24 lipca 2012

Radio i Maria Kuncewiczowa

Napisałam o „Zielonym oczku” nie wspominając o tym, że Kuncewiczowa była wybitnym człowiekiem radia. To ona stworzyła pierwszą mówioną powieść, radiowy serial pt. Dni powszechnie państwa Kowalskich. Było to dzieło pionierskie w skali światowej.

Do pisania namówił ją Jan Parandowski, pisarz i pracownik radia. Zarówno on, jaki i Witold Hulewicz, kierownik Wydziału Literackiego PR, starali się pozyskać dla rozgłośni wybitnych ludzi pióra. Literaci nie tylko pisali teksty, lecz osobiście je czytali. Współpracę z radiem zaczęła Kuncewiczowa już w r. 1928: pisała i czytała swoje felietony, prezentowała osobiście fragmenty własnej prozy.

Ostatecznie dzieło o Kowalskich zapoczątkowano pod koniec r. 1936 pod okiem Emilii Grocholskiej, byłej redaktorki „Kobiety Współczesnej”, która prowadziła w radiu Wydział Oświatowy. Dni powszednie miały być bowiem literaturą dydaktyczną: wymagano od Kuncewiczowej nawet treści dotyczących higieny i dekoracji wnętrz. Z czasem jednak odstąpiono od tych oczekiwań. Być może dlatego, że pisarka protestowała przeciwko odzieraniu słuchaczy z tego, co nazwała „romantycznym kultem niezwykłości”.

Świat przedstawiony przez Kuncewiczową odbijał rzeczywistość: zwykłe problemy normalnych ludzi. Słuchacze bardzo powieść polubili, bohaterów powieści traktowali tak jak żyjące osoby, a audycję jako „lekcję życia”. Buntowano się niekiedy przeciwko zbytniej „powszedniości” zdarzeń, żądając dla postaci przygód nadzwyczajnych.

Entuzjazm słuchaczy, prośby o kolejne odcinki powieści zapewne wynagrodziły Kuncewiczowej milczenie większości krytyków literackich. Być może odmawiano audycji rangi artystycznej. Kiedy powieść wydano, odezwały się nawet głosy, że proza Kuncewiczowej – nie wytrzymała druku. Zgnębiona tym pisarka bała się bycia „sługą” Kowalskich.  Pisała więc tę powieść niejako wbrew sobie, pamiętając jednak o tym, że sługą i Kowalskich, i słuchaczy być musi, bo pełni społeczną misję.

Kuncewiczowa pracowała też dla BBC. W r. 1940 kilkakrotnie nadano jej słuchowisko pt. The Defence of Warsaw, które wstrząsnęło słuchaczami.

Natomiast dalszy ciąg powieści o Kowalskich, z nurtem emigracyjnym, powstał w USA w r. 1955. Utwór składał się w dwóch części: Kowalscy w Anglii i Kowalscy w Ameryce. Narracja obficie czerpała z własnych przygód rodziny Kuncewiczów na obczyźnie. Emisja w Radiu Wolna Europa (r. 1956) została gwałtowanie przerwana przez redakcję z powodu nawiązania przez Kuncewiczową współpracy z wydawnictwami w PRL.

W Polsce Kowalskich drukowano w l. 50. XX w najpierw w „Przekroju” (wersję przed– i powojenną), a w r. 1960 w formie książki (LSW). Recenzenci uznali wówczas, że dokumentalny walor Kowalskich — prezentacja obyczajowości dwudziestolecia międzywojennego, jest najbardziej interesujący. W r. 1975 krytyka radiowa przyznała Kuncewiczowej „Złoty Mikrofon”, a w r. 1979 Teatr Polskiego Radia wystawił Dni powszednie państwa Kowalskich.

Powieść o Kowalskich nie była jedynym utworem Kuncewiczowej dla radia. Pisarka stworzyła też Dialogi o zmierzchu (r. 1939). Bohaterem cyklu był sam zmierzch, który zanimizowany przez pisarkę przemawiał ludzkim głosem do kolejnych bohaterów w kolejnych odcinkach.

[Na fotografii: wóz transmisyjny Polskiego Radia sprzed r. 1939]

Dodaj komentarz

Filed under Dzieła i dziełka Kuncewiczowej /Maria Kuncewicz's Great and Little Masterpieces

Dwie Marie

W docieraniu do prawdy o autorce Cudzoziemki odwołałam się kilkakrotnie do środków teatralnych. Najdoskonalszego wcielenia w postać Marii Kuncewiczowej dokonały profesjonalistki: śpiewaczka Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska (w 2000 roku ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach) oraz Marta Neuman-Lubicka (absolwentka  Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi z roku 1998).

Na fotografii nr 1 Marta Lubicka występuje w spektaklu pt. Tunel o życiu i dziele pisarki, na zdjęciu nr 2 Elżbieta Grodzka śpiewa pieśni M. Ravela i C. Debussy’ego z repertuaru Kuncewiczowej.

Dodaj komentarz

24 lipca 2012 · 08:54

Zielone oczko

Należę do pokolenia, które pamięta odbiorniki radiowe z „zielonym oczkiem”. Po dziś dzień ulegam magii radia, którą odczułam we wczesnym dzieciństwie. Bieżąca moda radiowa, aktualne wzornictwo, już mnie nie fascynują, bo słucham ulubionych audycji przede wszystkim przez internet.

Wątek radiowy podejmuję dzisiaj z wdzięczności: oto Radio Lublin wspomniało o blogu ALE KSIĄŻKI.

http://moje.radio.lublin.pl/domu-kuncewiczow-pisze-bloga.html

Dziękuję za wsparcie mojej misji, której celem jest uczestnictwo w przywracaniu książkom i pisarzom właściwego miejsca we współczesności. Polskie radio jest wielkim przyjacielem literatury. Nadaje znakomite audycje literackie. Celuje w tym program 2 Polskiego Radio, ale „Nasze Radio Lublin” znajduje się w medialnej czołówce. I jeszcze jedna uwaga dotycząca zjawiska, które można dostrzec (a raczej usłyszeć) w najlepszych polskich rozgłośniach: tam mówią piękną polszczyzną! Tam i w zasadzie tylko tam.

Dodaj komentarz

Filed under Przyjaciele Domu Kuncewiczów / Friends of the Kuncewicz House

Odmówić Piłsudskiemu!

Mówi Jerzy Kuncewicz:

„Marszałek Józef Piłsudski pojawił się w Lublinie między innymi dzięki tak zwanym Ligawkom – paniom z Ligi Kobiet. W kwietniu 1916 roku uczestniczyłem w przyjęciu z jego udziałem. Marszałek wracał właśnie z frontu, więc panie nalegały, aby zechciał przywołać jedną z frontowych przygód. Piłsudski, najwyraźniej obdarzony dużym poczuciem humoru, opowiedział jak to w czasie lustrowania posterunków nadział na bagnet trzy osoby, oczywiście kładąc je trupem. Aplauz naiwnych Ligawek przełamał mój rechot, który osiągnął natężenie nie do opanowania. Rozśmieszyłem przy okazji co bardziej krytyczne osoby, przede wszystkim samego Komendanta, który entuzjastycznie uścisnął moją dłoń.

Piłsudski niechybnie mnie zapamiętał, ponieważ ni stad ni zowąd otrzymałem wezwanie do Krakowa, które przesłano mi na polecenie Marszałka. Pośpieszyłem niezwłocznie, lecz spotkanie z nim nie doszło wówczas do skutku. Przyjął mnie jedynie marszałek Edward Rydz-Śmigły, który skierował mnie ostatecznie do Kazimierza Sosnkowskiego. Pan generał proponuje mi wstąpienie do organizacji i wręcza wewnętrzny statut. Za jakiś czas, już w Lublinie, przyjmuje mnie sam Piłsudski, który ponawia propozycję złożoną przez Sosnkowskiego. Przeanalizowałem uprzednio dokument i mówię:

–        Pragnę wyjaśnić jeden punkt — chodzi o sprawę równości i weta.

Piłsudski przerywa mi gwałtownie:

–        Warchoł!

Zaprotestowałem. Nastąpiła długa rozmowa, po której rozstaliśmy się.

W ten sposób zszedłem z drogi marszałka Józefa Piłsudskiego, co nie umniejszyło mojego uznania dla niego i jego dzieła. Miałem okazję wyrazić moje stanowisko poprzez zorganizowanie pochodu patriotycznego, który zgromadził mniej więcej tysiąc osób. Przeszliśmy od cmentarza przy ulicy Lipowej [w Lublinie], przez Krakowskie Przedmieście aż do hotelu „Victoria”, w którym stanął Piłsudski.

Na moją prośbę zameldowano później Marszałkowi:

„Kuncewicz stwierdza, że polityka Piłsudskiego jest polityką wszystkich organizacji stanowiących obóz niepodległościowy”. […]

[Fragment monodramu pt. Gra w pchełki, autorstwa Wandy Konopińskiej-Michalak. Premiera: 28 kwietnia 2012 r. w Domu Kuncewiczów w Kazimierzu Dolnym]

2 Komentarze

Filed under Przygody Jerzego Kuncewicza / Jerzy Kuncewicz's Adventures